Prokrastynacja, czyli dlaczego odkładamy wszystko na POTEM?!

przez Eliza Wydrych

Generalne porządki, malowanie mieszkania, mycie okien, zakupy, gotowanie… Myślicie, że przygotowuję się na wizytę ważnych gości? Błąd! Po prostu odkładam sprawy niecierpiące zwłoki, bo jestem… prokrastynatorem!

Dzisiejszym zwariowanym światem rządzą terminy. Niemal każdego dnia w kalendarzach większości z nas pojawia się kolejny deadline,  na którego wspomnienie przechodzi nas zimny dreszcz przerażenia. „Co zrobić, żeby tego nie zrobić?” –  odpowiedzi na to pytanie szuka niejeden osobnik, charakteryzujący się patologiczną tendencją do odkładania ważnych spraw na poczet tych niewiele wnoszących błahostek. Niestety, oprócz perfekcyjnego zwlekania w kwestiach dotyczących pracy czy szkoły często specjalizujemy się w zaawansowanym przekładaniu spraw osobistych. Poważna rozmowa z partnerem? Decyzja o dalszych losach związku? Zmiana znienawidzonej pracy? Później. Najlepiej jutro. Przecież to tylko dzień róźnicy!

Odłożenie ważnego zadania na jutro poprawia nam nastrój i pozwala się zrelaksować: przecież dziś mamy luz, a martwić się będziemy na drugi dzień.  Taki spokój duszy jest niestety pozorny i trwa dosłownie chwilę,  jego cena natomiast jest wysoka. I nie chodzi tu tylko o zawalenie terminów czy niewywiązanie się z umów. Odkładanie ważnych kwestii na później to istny rollercoaster dla naszego organizmu! Jak mawia klasyk: „co się odwlecze, to nie uciecze” – i ma rację. Odkładany przez nas obowiązek dopadnie nas ze zdwojoną siłą dnia następnego. W dodatku konsekwencje zwlekania mogą odbić się na zdrowiu, m.in. wywołując objawy psychosomatyczne. I jak tu sprostać zaległościom, kiedy po nieprzespanej nocy pojawia się ból głowy, a przez mdłości i brak apetytu nie możemy dostarczyć organizmowi energii? Jak mamy działać, załatwiać ważne sprawy, skoro nie mamy energii do działania? Wówczas pojawia się kolejny pretekst, aby ponownie przełożyć nasze wciąż niewykonane zadanie na jutro… I tak oto z dni robią się tygodnie, a z tygodni miesiące.dead line wpis

Można śmiało stwierdzić, że prokrastynacja to istna plaga dzisiejszych czasów. Jedni stwierdzą: to zwykłe lenistwo! Psychologowie mają na ten temat inne zdanie. Głoszą, że prokrastynatorzy mają wielki problem z samoakceptacją, są niepewni siebie i dopada ich lęk, że nie poradzą sobie z powierzonym im zadaniem, dlatego odkładają je na później. Są wśród nich też tacy, którzy zwlekają celowo: zimny oddech deadline’u na plecach daje im kopa do działania. W tym wypadku presja czasu nie powoduje bezsenności, ale superkreatywną jazdę,  która nierzadko prowadzi do wspinania się po drabinie sukcesu!

Lubię, gdy mam jakiś deadline, więc niestety większość spraw zostawiam sobie na ostatnią chwilę. Kiedy już wiem, że muszę – spinam się i działam, dając z siebie wszystko. Taka praca jest jednak bardzo stresująca i zdarza się, że zarywam nocki. Wtedy pluję sobie w brodę: „Dlaczego ja się wcześniej za to nie zabrałam?!”. Mimo to wciąż powielam ten schemat, zupełnie nie uczę się na błędach.

Jak walczyć z prokrastynacją?

  • Lęk – jeśli zwlekasz z obowiązkami, bo boisz się porażki, włącz w swojej głowie „opcję odwaga”.  Kto w Ciebie uwierzy, jeśli nie Ty sam? Pomyśl nad tą sprawą i wypisz wszystkie pozytywy, jakie są z nią związane. Przecież lubisz ten projekt, wiesz, że gdy do niego siądziesz, to zrobisz go raz-dwa. Wystarczy tylko do niego siąść, no już!
  • Lista – zrób listę rzeczy, które musisz wykonać, i dokonaj podziału  na sprawy pilne i te mniej ważne. Podejdź do tego serio! Codziennie rano twórz listę do zrobienia i skreślaj to, co zostało już zrobione. Możesz użyć do tego np. aplikacji w telefonie, ja używam To Do List. Podobno najlepiej wypisać sobie trzy najważniejsze rzeczy do zrobienia i dwie mniej ważne. Jeśli wypiszemy ich zbyt wiele, możemy nie dać rady, a wtedy dopadną nas głupie myśli typu: „Nie dałaś rady! Nawet 10 rzeczy w ciągu całego dnia nie jesteś w stanie zrobić?! Masakra!”.Checklist, To Do List, Working At Home.
  • Plan – ułóż plan działania. Jak zabrać się za konkretne zadanie, aby mieć satysfakcję z jego poprawnego wykonania? Czego Ci potrzeba, z czyjej pomocy musisz skorzystać i jak przejść przez kolejne etapy planu, by skończyć zadanie z sukcesem?
  • Zwizualizuj swój cel – wielu psychologów twierdzi, że jeśli zwizualizujemy sobie cel, to łatwiej będzie nam do niego dążyć. Pomyśl o tym, jakie emocje będą Ci towarzyszyć, kiedy skończysz już ten projekt, jak będziesz się wtedy czuć, co powiesz, kto Ci pogratuluje i – w końcu – jak się za to nagrodzisz!
  • Relaks – jeśli nie potrafisz zbyt długo skupić się na pracy i widzisz spadek swojej efektywności, rozerwij się w ulubiony przez Ciebie sposób, ale nie przeciągaj struny: pamiętaj, żeby nie przedkładać przyjemności nad obowiązki i odpowiednio je dozować!

Należycie do tej grupy szczęśliwców, która odkłada wszystko na potem? Dajcie znać, jak sobie z tym radzicie – albo jak sobie nie radzicie! :))

ZOBACZ TAKŻE

31 komentarzy

Anika 1 sierpnia, 2015 - 9:59 pm

Podoba mi się, że na Twoim blogu można poczytać też o nieco ambitniejszych tematach niż ciuchy i kosmetyki. Szacun za to 🙂

Odpowiedz
Eliza Wydrych Strzelecka 1 sierpnia, 2015 - 10:31 pm

Dzięki 🙂

Odpowiedz
Fiszka 1 sierpnia, 2015 - 9:59 pm

No jakbym czytała o sobie… Nie wiedziałam, że jest na to jakieś naukowe uzasadnienie

Odpowiedz
Anonim 1 sierpnia, 2015 - 10:09 pm

Mam aplikacje w telefonie o której piszesz (choć nie wiem czy to ta sama) i faktycznie mi pomaga. Przypomina mi o ważnych rzeczach i dzięki niej naprawdę lepiej sobie radzę. Świetny wpis 🙂

Odpowiedz
ewa 1 sierpnia, 2015 - 10:10 pm

Polecam zakup tablicy, zmywalnego mazaka i codziennie zmieniania na nim planu działania, aplikację wunderlist do zapisywania i odznaczania rzeczy które musimy zrobić bądź kupić, zakup kolorowych karteczek żeby w dowolnym momencie pracy lub nauki można było sobie zanotować coś ważnego lub coś do czego chcemy wrócić, małego notesika do zapisywania zapomnianych rzeczy do wykonania lub zapisania genialnego pomysłu skracającego czas realizacji planu. Dobrym pomysłem będzie też tablica magnetyczna na korytarzu na której możemy tatować się bo bólu karteczką przpominającą nam o czymś ważnym. Polecam także kolorowe teczki i podzielenie ich na takie funcje jak np: bank, studia, praca, firma, paragony, oplaty itp. W zalezności od listu jaki dostaniemy lub jakiejkolwiek ważnej informacji wkładamy go sobie do odzielnej teczki zawsze na przód i w ten sposób mamy szybko i chronologicznie wszystko poukaładane, przez co łatwiej nam nad wszystkim zapanować.

Odpowiedz
Rosie 1 sierpnia, 2015 - 10:11 pm

Mam szczęście.Nie odkładam większość spraw na pózniej robię je od razu tylko czasami jak mam się czegoś nauczyć i jest tego mega dużo mówię sobie ,,za godzinę się pouczę..” ale wychodzi że uczę się dopiero po 2 godzinach albo wcale.
Mam pytanie Czy ty mieszkasz w Lublinie?Ja mieszkam i jeśli mieszkasz to jeszcze nie miałam okazji cię spotkać.
Pozdrawiam

Odpowiedz
Issabelle 1 sierpnia, 2015 - 10:23 pm

Ostatnio zrobiłam plan, co prawda w głowie nie na kartce, tego co i o której mam w danym dniu do zrobienia przed weekendowym wyjazdem. Wszystko zrobiłam zgodnie z nim i ku mojemu zaskoczeniu efekt był niesamowity. Spokój, ulga, pewność że wszystko spakowałam, przygotowałam. Zrelaksowana mogłam wsiąść do auta i jechać. Może to błahy powód, ale po raz pierwszy zrealizowałam plan w 100% i czułam się z tym wyśmienicie 🙂 Zaczęłam wdrażać to w życie choć zawsze wszystko odkładałam na ostatni dzwonek. Wszystko! Nawet w tak ważnych kwestiach jak artykuły na konferencje – ostatni kończyłam pisać i wysłałam go o 23:54 w ostatnim dniu zgłoszeń a ile było przy tym stresu. Wolę chyba tego unikać, choć adrenalina w takich sytuacjach dopinguje do działania i to lubię 😉

Odpowiedz
Agnieszka 1 sierpnia, 2015 - 10:25 pm

Ja zdecydowanie sobie nie radzę.. Jestem po czwartym roku studiów i przed każdym kolejnym semestrem obiecywałam sobie, że tym razem NA PEWNO zacznę się przygotowywać do kolokwium/egzaminu trochę wcześniej niż dzień przed.. W tym semestrze na początku nawet mi to wychodziło, ale potem znowu dochodziłam do wniosku, że jak się zepnę to ten jeden wieczór i jedna zarwana noc w zupełności mi wystarczą, więc po co zaczynać wcześniej.. 😀 Chyba już tego nie zmienię 😉 Na szczęście pozostał tylko rok 🙂

Odpowiedz
Ewelina 1 sierpnia, 2015 - 10:32 pm

Tęskniłam za wpisami psychologicznymi! Fajnie, że tak często dodajesz. Codziennie wchodzę tu z ciekawością czym mnie zaskoczysz. Liczę wkrótce na jakiegoś vloga 🙂

Odpowiedz
Eliza Wydrych Strzelecka 1 sierpnia, 2015 - 10:34 pm

Ewelina, na dniach będzie vlog! 🙂

W kolejce są też 2 kolejne vlogi, wracam do kręcenia!

Odpowiedz
AsiaL 1 sierpnia, 2015 - 10:33 pm

Nie miałam pojęcia, że odkładanie na potem ma taką poważną nazwę i że gadają o tym psycholodzy i że w ogóle można sobie z tym poradzić. Myślałam, że taka już jestem i koniec. Leń, którzy odkłada wszystko na potem, żeby jak najdłużej cieszyć się wolnością. Wolnością, która jak piszesz jest pozorna.

Super tekst!

Odpowiedz
Potka 1 sierpnia, 2015 - 10:33 pm

Eliza, Twój blog jest moim ulubionym miejscem w sieci. Uwielbiam Cię 🙂

Odpowiedz
Kamil 1 sierpnia, 2015 - 10:53 pm

Napiszę jak sobie z tym radzę… ale jutro.

Odpowiedz
Eliza Wydrych Strzelecka 1 sierpnia, 2015 - 11:07 pm

haha, boskie! 🙂

Odpowiedz
Marta 2 sierpnia, 2015 - 6:47 am

Ja sporo rzeczy odkładam „na potem” i ostatecznie przychodzi taki dzień kiedy mam dużo do zrobienia, ale wtedy też robię wszystko efektywniej. Podobnie jak Ty chodziłam (12 lat) do szkoły muzycznej. Godzenie codziennych zajęć nauczyło mnie świetnej organizacji i pozwoliło najefektywniej pracować właśnie wtedy kiedy na jakieś zadanie mam ściśle określony czas. Wbrew pozorom nie oblewa mnie wtedy zimny pot i nie stresuję się, że nie zdążę czegoś zrobić. No ale mowa tu głównie o pracy zawodowej, egzaminach lub określonych „zadaniach”. Jeśli chodzi o rozmowę z bliską mi osobą, którą muszę odbyć…Tutaj jest znacznie gorzej bo odwlekam ją od kilku miesięcy 🙁

Odpowiedz
Gender Gosposia 2 sierpnia, 2015 - 8:14 am

Stosuje dwie skuteczne metody na nieodkładanie. Wspomniane planowanie, analizę i rozkłądanie zadania na punkty. Przełamuje strach przed nieznanym i porażką. Druga to wziecie sie po męsku za bary z problemem. Wizualizuję sobie, skutki odłożenia sprawy na jutro ( maniana 😉 ) Pomaga. Appki są świetne w przypominaniu ale nic nie zstąpi starego kalendarza. Nie trzeba się ograniczać przy rozpisywaniu na punkty. 😉 Dobrym motywatorem jest też muzyka. Słowa i dobry rytm odprężają, a w rytm muzyki pracuje się doskonale. 🙂

Odpowiedz
olazklasyfoto 2 sierpnia, 2015 - 9:21 am

U mnie planowanie najlepiej działa przy sprzątaniu. Wczoraj wypisałam sobie rzeczy, które muszę ogarnąć w poniedziałek i wiem, że uda mi się zrobić wszystko, co zaplanowałam, bo już kilka razy tak robiłam i działało. Nie piszę na przykład „posprzątać kuchnię”, tylko rozbijam to na mniejsze elementy, typu wyczyścić kuchenkę, blaty, odkurzyć podłogę, umyć podłogę itd. To samo z każdym kolejnym pomieszczeniem. Dzięki temu raz, że nie umyję czegoś dwa razy a czegoś wcale, a dwa, że odkreślanie małych rzeczy daje kopa i pokazuje, jak niedużo jeszcze zostało 🙂 Najgorzej mam ostatnio z ubraniami, bo składam zarówno swoje jak i chłopaka, a odkąd pracuję w sieciówce odzieżowej coraz trudniej mi się zabrać za poszczególne półki 🙂
Lubię Twoje psychologiczne wpisy, fajnie, ze dzielisz się z czytelnikami swoją wiedzą. Oby więcej takich tematów 🙂

Odpowiedz
Olkaaaaaaa 2 sierpnia, 2015 - 10:34 am

Właśnie postawiłam sobie diagnozę… ZAWSZE WSZYSTKO ZOSTAWIAM NA OSTATNIĄ CHWILĘ! A później jestem na siebie wściekła, że dlaczego nie zrobiłam „tego” od razu. Na szczęście mając nóż na gardle spinam się i już nie ma odwrotu- nie zawalam terminów. Ale co z tego, skoro gdybym zabrała się za to i owo, to wyniki byłyby znacznie lepsze? Studiuję dwa kierunki (dziennie i zaocznie, więc jest co robić) i mam postanowienie- OD PAŹDZIERNIKA UCZĘ SIĘ Z ZAJĘĆ NA ZAJĘCIA! Odbiegając od tematu chciałabym jeszcze dodać, że w moim życiu nie było sytuacji zerwania ze słodkim na więcej niż 5 dni… Dzięki Twojej tabelce dzisiaj mija mi 10siąty dzień:D Myślę, że dam radę wytrwać 30:D Dzięęęęęęki:D

Odpowiedz
Natalia Sławek 2 sierpnia, 2015 - 11:00 am

U mnie najlepiej sprawdza się dobry kalendarz i plan. A raczej kilka planów – rozpiska blogowa, sprawy bieżące, większe cele na następne miesiące… Czasami mam wrażenie, że nie robię nic innego, tylko planuję :]

Odpowiedz
Eliza 2 sierpnia, 2015 - 11:27 am

Super ze twój blog łączy te wszystkie tematy ze sobą. Fash, mam jedno pytanie – skąd jest ta cudowna obudowa przezroczysta w złote kropeczki, która było widać na snapie?

Odpowiedz
Eliza Wydrych Strzelecka 2 sierpnia, 2015 - 12:09 pm

Kate Spade, kupiona na shopbop.com

Odpowiedz
Fitałkę 2 sierpnia, 2015 - 12:51 pm

Ja również odkładam wszystko na potem, szczególnie naukę i jakieś prace do napisania za które nie wiem jak się zabrać. Najgorsze jest to, że się bardzo stresuję taką pracą, aż w końcu przychodzi ostatni moment, robię ją i….. okazuje się, że wcale nie było tak źle! Nie było się czego bać i spokojnie mogłam to zrobić wcześniej. Czasami mam takie okresy, że udaje mi się robić wszystko od razu i życie naprawdę jest wtedy piękne, spokojne i bezstresowe, polecam!

Odpowiedz
Anonim 2 sierpnia, 2015 - 1:19 pm

Jak tam Eliza obrona pracy dyplomowej? Czyżby odłożona na później ;)?

Odpowiedz
Justyna 2 sierpnia, 2015 - 1:21 pm

Ja niczego nie odkładam na potem. Nie mogłabym normalnie funkcjonować, gdybym nie robiła wszystkiego na czas. Moje zdrowie i mój spokój ducha są dla mnie najważniejsze.

Odpowiedz
Anonim 2 sierpnia, 2015 - 1:39 pm

Tez jestem tym szczesliwcem, ktory zostawia wszystko na ostatnia chwile, ale u mnie dziala to w dobry sposob, bo gdy zaczne od sprawy, ktora MUSI byc zrobiona na zaraz, to po zakonczeniu jej czuje potrzebe robienia wiecej i zazwyczaj wtedy w ciagu np. Jednego dnia realizuje zadania, ktore mialam do zrobienia w ciagu nastepnego calego tygodnia. Takze mi wystarczy impuls, a reszta robi sie po prostu sama 😉

Odpowiedz
Grzegorz Deuter 2 sierpnia, 2015 - 9:46 pm

Ja korzystam z zasady, jeśli pojawia się potrzeba zrobienia czegoś i będzie mnie to kosztowało mniej niż 2 minuty, wykonuję od razu, dłuższe rzeczy idą w kolejkę z priorytetami, bo nie zawsze da się wszystko na bieżąco zrobić 🙂

Odpowiedz
Czokomorena 3 sierpnia, 2015 - 6:05 pm

No jakbym czytała o sobie. Kiedyś wszystko robiłam na bieżąco, zawsze śmieszyły mnie wymówki innych, że nie zdążył, nie dał rady, a teraz jestem dokładnie taka sama. Zwlekam ze wszystkim, zostawiam na ostatnią chwilę i potem cierpię 😀

Przeglądam blogi z inspiracjami i z podziwem patrzę na osoby, które mają starannie wypełnione plannery, z dokładnie opisanymi zadaniami, które mają do wykonania i co najważniejsze – robią je od razu. Mam nadzieję, że kiedyś będą jedną z takich osób! 🙂

Odpowiedz
Olga Pietraszewska 3 sierpnia, 2015 - 8:59 pm

Jestem mistrzynią odkładania, chociaż ostatnio z tym walczę i dążę do tego by zostać mistrzynią planowania i realizowania 🙂

Odpowiedz
Ania 5 sierpnia, 2015 - 9:38 am

Trzeba przyznać, że włosy masz mistrzowskie

Odpowiedz
MARTA 5 sierpnia, 2015 - 12:39 pm

Szczerze myślałam, że to poprostu czyste lenistwo, a dzięki Tobie dowiedziałam się czegoś nowego o sobie! Choć mam dopiero 16 lat męczy mnie to ciągłe pozostawianie spraw na potem (głównie jeżeli chodzi o naukę, w następnej kolejności wychodzenie z psem na spacer oraz oczywiście sprzątanie, nawet spełnianie swoich marzeń odkładam na potem). Moja mama jest zupełną odwrotnością mnie, więc co chwile narzeka „jak ja sobie poradzę w późniejszym życiu…”, z kolei mój tata jest identyczny jak ja, więc najwidoczniej mam to po nim 😀 w tej chwili bardzo mnie zmotywowałaś do pracy nad sobą, (wiadomo, że łatwiej jest zapobiegać, gdy zna się przyczynę ;)) dziękuję Ci za ten niezwykle interesujący post!

Odpowiedz
Loco 31 sierpnia, 2015 - 11:28 am

Od dnia premiery tego wpisu zwlekam z komentarzem i na dzisiaj mam deadline (joke 🙂 )

Co do lenistwa – jestem w tym mistrzem. Potrafię nie robić nic cały dzień, a nawet tydzień. Jednak dostrzegam w tym czasami plus. Gdy zrobimy sobie day off albo week off od rzeczy, bez których wykonania przeżyjemy i skupimy się na spokoju, to nasza „podróż” do głębi siebie na prawdę. Oddech, na który ludzie sobie nie potrafią pozwolić w dzisiejszym deadlinowym czasie. W odwlekaniu trzeba zachować umiar i tak można żyć. To coś jak z płaceniem rachunków tydzień po terminie. Niby nie wolno, ale nikt nas nie zabije za to.

Odpowiedz

Dodaj komentarz